sobota, 18 lipca 2009

15.07 - z wegierskiej stolicy na slowenska prowincje

W srode rano ruszylismy zatloczonym i parujacym autobusem z naszego Dworca Wschodniego na skraj miasta. Na plecach wielkie plecaki, w reku niecaly litr wody mineralnej (wszystkie forinty poszly na bajonsko droga komunikacje miejska), przed nami prawie 400km drogi do Zlatolic, miejscowosci miedzy Mariborem a Ptujem. I jeszcze slowa Gabora, ze ten dzien bedzie najgoretszym dniem roku. Ale kto ma dac rade jak nie my ;)

Przy drodze w kierunku Balatonu stali juz autostopowicze, ale po wymianie kilku zdan poszlismy dalej, w poszukiwaniu fajniejszej miejscowki. Literka po literce wpisalismy nazwe miejscowosci na kartke z bloku (Nagykamizsa - nawet nie probowalismy tego wymowic), Kuba stanal przy zatoczce i nawet nie zdazylismy sie dobrze spocic, gdy zatrzymal sie gosc akurat z tej miejscowosci. 190km drogi minelo nam na doszkalaniu sie z zakresu sekwencjonowania etapow produkcji, statistical approximations i dependent events :) (audiobook po angielsku majacy dzialac jako inspiracja dla wlasnej biznesowej ksiazki naszego kierowcy).

W Nagy... mielismy dylemat, czy jechac w kierunku granicy z Chorwacja i potem wzdluz niej mniejsza droga ku granicy ze Slowenia, czy jechac naokolo, ale wiekszymi drogami. Niestety wybralismy pierwsza bramke (bo zatrzymal sie gosc jadacy wlasnie w kierunku Chorwacji)... Po polgodzinnej jezdzie znalezlismy sie na naszej malej drodze wzdluz granicy... Stalismy tam ponad godzine. Samochody sie zatrzymywaly, ale niestety tylko z jednym wolnym miejscem, a rozlaczanie sie i jechanie na raty nie wchodzilo w gre. Siedzac tak i powoli bedac pozeranymi przez komary ˝pogadalismy˝ sobie z pewna babcia ktora przez chyba 10 minut w najlepsze opowiadala nam po wegiersku cos, na co moglismy tylko skinac glowa i sie usmiechac :) Bylo cos o Jugoslawii, to wszystko co zrozumielismy.

W koncu zatrzymal sie facet w busie. Po angielsku (na szczescie) wytlumaczyl nam, ze stoimy przy starej, juz prawie nieuczesczanej drodze, a jakies 10km stad jest nowowybudowana autostrada... Na naszej mapie Wegier, wydanej jakies 5 lat temu, jeszcze jej nie bylo ;) Wzial nas do auta i dowiozl w odpowiednie miejsce :)

Tam - ani grama cienia, wody zostalo jakies cztery lyki, no ale co mamy robic? Wyciagnelismy ˝Spis cudzoloznic˝ Pilcha i czytalismy na zmiane na glos i czas mijal troche szybciej. Byla godzina 15, wiec jeszcze nie tak zle, pozostalo tylko czekac.

Po jakiejs godzinie zatrzymal sie bus i zawiozl nas na stacje benzynowa, juz w Slowenii. Kupilismy super zimna wode mineralna i juz bylismy szczesliwi :)
Stopa zlapalismy szybko, kiedy podeszlam do kierowcy na stacji benzynowej (znowu bus, tym razem z rumunska rejestracja) i na migi dogadalam sie ze nas zawiezie w okolice Mariboru i wysadzi przy zjezdzie z autostrady, na Ptuj. Przejezdzajac nad Mariborem zobaczylam przez okno drogowskaz na Ptuj, ale nasz kierowca powiedzial ze to jeszcze nie tu (okazalo sie ze mowi po niemiecku wiec juz sie dogadalismy). Po chwili okazalo sie ze zjazd o ktory mu chodzilo jest jeszcze nie gotowy... przepraszajac, wysadzil nas na stacji benzynowej. Tam dowiedzielismy sie, ze 10km dalej jest czynny zjazd na Ptuj wiec wcale nie musial nas jeszcze wysadzac... No nic. Wsiedlismy do samochodu trzech mlodych Slowencow, z ktorego gdyby Kuby ze mna nie bylo chyba bym nie wysiadla ;) Zostawili nas przy prawidlowym zjezdzie i w ten sposb zostal nam tylko okolo 20-kilometrowy odcinek do Zlatolic. Stalismy z pol godziny i chlopak zawiozl nas prosto do naszej miejscowosci, chociaz sam jechal do Ptuju i musial dla nas nadrobic drogi :)

Z ulga usiedlismy na krawezniku w Zlatolicjach i napisalismy smsa do Evy, ze juz jestesmy. Po chwili poszukiwan znalezlismy odpowiedni dom i o 18.30 moglismy juz sie odprezyc...


Prikaži večji zemljevid

2 komentarze:

  1. Ludki krasnoludki drogie!
    podczytuje Wasze przygody - strasznie fajowo macie, no i troszke łezka w oku się kręci na wspomnienie tych miejsc, w których Wy teraz a ja przed rokiem..;]
    Słowenia piękna, Triglav widziałam tylko z drogi, więc zazdroszczę zdobycia górzyska:)
    a co do trafienia na jakieś mało uczęszczane drogi, to być może adresy Wam znane, ale jak nie, to napewno przydatne w omijaniu takich mało stopowych dróg:
    http://hitchwiki.org
    http://hitchbase.com

    pozdrawiam ciepło,
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  2. ale ja Wam zazdroszczę!!! Oby tak dalej, Zuchy! ;]

    OdpowiedzUsuń